piątek, września 22, 2006

O tym, jak Miś telefonem kręcił.

Dzięki mojemu szczodremu pracodawcy stałem się niedawno niesłychanie szczęśliwym posiadaczem nowiuśkiego i błyszczącego telefonu Sony Ericsson K750i. Wdzięczności mojej nie sposób zmierzyć, tym bardziej, że cudeńko to posiada tak niezbędny do prowadzenia rozmów telefonicznych aparat fotograficzny. Na własny, “normalny” aparat bezskutecznie staram się odłożyć trochę grosza już od jakiegoś roku, więc ta mizerna namiastka wymarzonego Panasa pozwoli mi przetrwać kolejnych parę miesięcy. Aparat, poza swoją oczywistą funkcją “robienia” zdjęć, może także nagrywać krótkie filmy. Postanowiłem wykorzystać to udogodnienie aby pochwalić się zainstalowanym ze trzy miesiące temu duetem XGL + Compiz i przy pomocy mojej niezastąpionej Małżowinki, która wystąpiła w tym wiekopomnym dziele w roli statywu, nagrałem krótką prezentację.

Jakość obrazu na ekranie aparatu pozostawiała wiele do życzenia. Właściwie to w ogóle nie specjalnie było widać o co kaman. Nie przejąłem się tym, ponieważ czujnie ustawiłem rozmiar nagrywanego obrazu na “duży”. Przełączyłem się na łindołsy (tfu!) bo nie znalazłem jeszcze żadnego oprogramowania do tego telefonu na linucha (może dlatego, że nie szukałem…) i zgrałem filmik na twardziela.
Tutaj zaczyna się smutna część tej opowieści. Uruchamiając mediaplejera miałem nadzieję, więcej – byłem pewien, że to co widziałem w telefonie było jedynie marnym podglądem na wspaniały film, którym za chwileczkę będę mógł nacieszyć oczy. Mediaplejer się uruchomił i na monitorze zobaczyłem… dokładną kopię tego co w aparacie :( Ostrość żadna, nawet rozmiar dokładnie taki sam!
Zawiodłem się straszliwie. Nie wiem dlaczego naiwnie sądziłem, że “aparat” w telefonie jest w stanie zarejestrować cokolwiek w rozsądnej jakości. Po jakie licho producenci w ogóle pakują do telefonów te aparaty? Zdjęcia z tego czegoś, mimo że jakością biją filmy na głowę, to i tak nadają się tylko do przesłania Małżowince do akceptacji zdjęcia produktu z półki sklepowej. Dziadostwo.

Póki co pochwalić się mogę jedynie skrinszotami. Trudno, kiedyś to nadrobię.


Brak komentarzy: