poniedziałek, września 25, 2006

Drapieżne Hormony 4

Wyobraźcie sobie taką scenkę:
Sobota, gdzieś tak koło 15:00, siedzimy sobie z Małżowinką w kuchni przy oknie, trzymamy się za łapki, słońce oblewa złotem włosy mojej żony, na moim czole odbijają się przepływające leniwie nieliczne chmurki, w garnku pyrpolą się grzybki w śmietanie (dzięki Krzychu!), z USC po drugiej stronie ulicy wychodzi kolejna szczęśliwa młoda para... sielanka.

Nagle w ten idylliczny obrazek wdziera się Pełen Rozpaczy Przeraźliwie Przejmujący Płacz (PRPPP)!! Doznaję uczucia lekkiej paniki. Co się dzieje?! Komu pomóc?! Może lepiej uciekać, schować się?! Gdzie dzwonić?! do szpitala, do straży?! Nie minęło więcej niż 3,51365176678 sekundy kiedy zorientowałem się, że ten potworny PRPPP wydobywa się z głębi mojej Małżowinki!! I z nowu - Co się dzieje?! Jak jej pomóc?! Może lepiej uciekać, schować się?! Gdzie dzwonić?! do szpitala, do straży?!
Ale spokojnie...
Z niewyobrażalnym wysiłkiem mojej (jakże słabej) silnej woli, opanowałem rozedrgane ciało i z sercem bijącym jakieś pińcet razy na minutę zacząłem dociekć przyczyn nieszczęścia.
- Co się stało Maluszku?
- Auueauueee auuuaaaeeaae!!
- Spokojnie kochanie, powtórz co się stało?
- Nieeeeaeae wueaeaeeeem!!!

Zdębiałem, a zdębienie moje musiało być wyjątkowo zabawnie bo tragedia, która wywołała tę dramatyczną sytuację nagle odeszła w niepamięć. Małżowinka, jeszcze przez łzy ale już z uśmiechem i słodkim "Kocham Cię Misiu", postanowiła radośnie odciąć mi dopływ powietrza i przy zastosowaniu niezwykle wyrafinowanego chwytu zwanego pętlą wdowy uwiesiła mi się na karku...

Powyższa scenka powtórzyła się tego popołudnia jeszcze ładnych kilka razy. Teraz, parę godzin później, kiedy mroczki przestały już mi latać przed oczami, rozmyślam czy to faktycznie był błąd, że jak Małżowinka już się uspokoiła, zapytałem ponownie o przyczynę jej smutku. Wydaje mi się, że biegu wydażeń i tak bym nie zmienił. Płacz i śmiech na zmianę to sprawka paskudnych i wrednych hormonów, które na pewno mają teraz niezłą radochę z tego całego galimatiasu. Żeby je tak z tego obleśnie złośliwego śmiechu brzuszyska rozbolały!
Ale poczekajcie jeszcze jakieś 4 miechy... Jak Julka już się z mamusi wygramoli to da wam popalić!

Brak komentarzy: