środa, grudnia 27, 2006

Głucho wszędzie, cicho wszędzie

Wychodzę ci ja panie dzisiaj z samiusieńkiego rana do roboty a tam ciemnica, że normalnie oko wykol. Ki diabeł, pomyślałem, przecież dni coraz jaśniejsze być już powinny. Nie dałem się jednak zbić z pantałyku i niczym Szerlok czujnym okiem omiotłem okolicę. Cóż zobaczyłem?
  • okna moich najdroższych sąsiadów zieją samotną czernią
  • miejsca parkingowe stoją puste jak nigdy
  • zaskoczone korytarze wstrzymały oddech...
W czasie świąt osiedle smutnieje i tęskni...
Zawyłoby, gdyby mogło.

Biorąc przykład z Mietka Czechowicza, który zasłynął z zakrojonego na szeroką skalę projektu naukowego badającego zawartość cukru w cukrze, można by było się pokusić o zmierzenie zawartości Warszawy w Warszawie...

środa, grudnia 20, 2006

Święta przed ekranem

Nadchodzące Święta Bożego Narodzenia są jedynym okresem w roku, w którym możemy być pewni, że w telewizji nastąpi nagły wysyp największych hiciorów w historii kinematografii. Zachęcony tą wizją, z rumieńcami na twarzy jąłem przeglądać świąteczny program tiwi. Zabierając się do tej wyczerpującej czynności spodziewałem się, że spośród pozycji obowiązkowych wyłuskam kilka rodzynek. Muszę przyznać, że jestem troszkę zaskoczony i zawiedziony.
Przyczyną mojego zaskoczenia jest wyjątkowo mała ilość ekranizacji historii biblijnych. Zaobserwowałem tylko jedną i to bodajże na polsacie. Dziwne.
Nietypowe jest również to, że nie spotkałem się z powtórkami nieśmiertelnych polskich klasyków. Zapytuję - gdzie się podziali kargule, pawlaki, misie, janosiki i gustliki? Może są już niepolityczni?
Słyszałem, że jeden z nich to konus…

Na szczęście jak co roku liczyć możemy na klasyczne pozycje produkcji amerykańskiej, więc niepowtarzalną okazję do nadrobienia zaległości będą mieli ci, którzy jakimś cudem nie zapoznali się do tej pory z tak monumentalnymi dziełami jak:
  • Powrót do przyszłości I, II i III
  • Babe, świnka z klasą I i II
  • Mali agenci I i II
  • Predator I i II

Zawód natomiast sprawiły mi rzeczone hiciory. Nie znalazłem właściwie nic na co warto by było czekać. Może to i dobrze, bo z doświadczenia wiem, że nie spędzę w te święta nawet pół godziny przed telewizorem, ale gdyby na przykład mężny mój organizm odmówił posłuszeństwa po skonsumowaniu siedemdziesiątego ósmego pieroga i musiałbym zostać w domu to wolę być przygotowany.
Znakomita większość tych pozycji to standardowe, wywołujące nerwową wysypkę zapychacze, które ładnych kilka lat temu zniknęły nawet z wypożyczalni wideo i których i tak nikt nie będzie oglądał. Przykłady:

  • Hary Poter i cośtam
  • Głupi i głupszy
  • Karmazynowy przypływ
  • Szołtajm
  • Masz wiadomość
  • Specjalista

Żeby nie było tak przygnębiająco to jest kilka filmideł, które bym nawet obejrzał:

  • Gdzie jest Nemo? - bo to mogę chyba oglądać codziennie
  • Fanfan Tulipan - bo nie widziałem a tam chyba gra penelopa
  • Pół żartem, pół serio - bo to jeden z tych klasyków, który jeszcze mi się nie znudził
  • Prosiaczek i przyjaciele - bo tak i już

Poza tym cała masa świątecznych gniotów w stylu Grincz: Świąt nie będzie czy Życzenie wigilijne Riczego Ricza. Fuj.

Na koniec zostawiłem to co najlepsze. Od kilku miesięcy obgryzałem paznokcie w nerwowym oczekiwaniu na świąteczny program, błagając wszystkie bóstwa i żywioły aby w te święta pojawił się ON i nie zawiodłem się! Będzie! I to obydwie części!

KEWIN! KEWIN! KEWIN!

W święta może nie być choinki, mikołaja, karpia, pierogów, śniegu, makowca, prezentów, kolęd i promocji. Ale Kewin być musi!
Odetchnąłem z ulgą.

Do zobaczenia Panie Kazimierzu

Wygląda na to, że pan Kazimierz zwany „Złotoustym” rezygnuje na parę lat z kariery gwiazdy telewizyjnej. Przeceniłem brata Jarosława, a może niedoceniłem pana Kazimierza, wyrażając przekonanie o spektakularnym powrocie tego najpopularniejszego obecnie polityka RP do rządu. Jarosław nie wyrychtował jednak niczego smakowitego czym mógłby go skusić. Nie ma jednak co pana Kazika żałować bo na przyjemnej posadce w jakimś przytulnym biznesiku też nie straci a będzie miał niepowtarzalną okazję spokojnie przetrzymać tę pisuarową zawieruchę.
Po paru latach powstanie jak feniks z popiołów i z ogniem w oczach powróci niosąc nową nadzieję dla kraju, która po czterech latach rządzenia pisuarów znów będzie towarem deficytowym...
Z drugiej strony nie ma co się oszukiwać, polska polityka na tym odejściu zbyt wiele nie straci. Pan Kazimierz, mimo że świetny medialnie, nie przejawiał do tej pory zbyt wielu oznak twórczego myślenia. Stracić na tym może jedynie pis, w którym Marionetkiewicz był jedyną chyba pozytywnie kojarzoną twarzą.
Pisuary zresztą przez to całe zamieszanie o mały włos nie nabawiły się schizofrenii bo pan Kazimierz jest dla nich po prostu za dobry. Z jednej strony szkoda go wywalać na śmietnik bo ¾ kraju go lubi, a z drugiej strony swym blaskiem przyćmiewałby świetlisty majestat jego wysokości Pana Premiera.
A do tego dopuścić nie wolno!

wtorek, grudnia 19, 2006

Zapakuj i wyjedź

Każdego radosnego poranka, przemierzając do znudzenia już przetarte szlaki wielkomiejskiej dżungli, nie dostrzegam zbyt wielu szczegółów zmieniającego się krajobrazu. Do pracy udaję się przeważnie w asyście szofera oraz kilkudziesięciu innych, bardzo sympatycznych współpasażerów, których bezgraniczna życzliwość i szczęśliwe spojrzenia okraszone ciepłym uśmiechem przesłaniają mi cały świat. Później, przez cały dzień, z niecierpliwością oczekuję na ten niezwykle ekscytujący moment, w którym w drodze powrotnej, wchodząc do jakiegokolwiek stołecznego środka transportu publicznego, otoczony zostaję szczerze odwzajemnioną serdecznością. Czasem taką, że aż dech zapiera.
W tej ogólnej szczęśliwości, rozpłaszczając się na szybie podczas skrętu w Marszałkowską, zauważyłem ostatnio nową, starannie przyklejoną kolorową ulotkę, prezentującą zdjęcia jakiejś niezwykle sympatycznej pani, również przemieszczającej się przy pomocy autobusu, namawiającej do przyłączenia się do akcji „Parkuj i jedź”. Od razu widać, że jest to przedruk zdjęć z analogicznej sytuacji w jakimś słabiej rozwiniętym regionie świata, ponieważ ta uśmiechnięta pani wygląda sobie spokojnie przez czyściutką szybę na słoneczną ulicę a wokół niej prawie nie ma innych pasażerów. Każdy, kto choć raz usiłował zdążyć do pracy na 8:00 doskonale zdaje sobie sprawę z tego jak w godzinach porannych wyglądają pojazdy ztm.
Na pewno nie tak jak na tych fotkach.
Sama akcja „Parkuj i jedź” (czy jakoś tak), ma na celu promowanie poruszania się po mieście przy pomocy pojazdów transportu publicznego. Krótko rzecz ujmując: mieszkasz poza miastem to dojedź sobie do jego granic, zostaw furę na specjalnym parkingu i dalej daj się porwać ekipie ztm’u.
Akcja ta, może i słuszna, ma jednak kilka wad.

Po pierwsze primo, nie wiem jak przeciętny kierowca samochodu ma się o niej dowiedzieć, skoro promowana jest w autobusach i tramwajach. Liczenie na to, że taki osobnik wsiądzie do np. tramwaju, będzie trzeźwy, dostrzeże ulotkę i zapozna się z jej treścią nie jest chyba najlepszym pomysłem. Jeśli jednak jakimś cudem takie przypadki się zdarzą to jaki ich procent uzna tę akcję za wartą wypróbowania?

Po drugie primo, nie mam pojęcia gdzie mieliby się ci kierowcy zmieścić. Stała ekipa moich towarzyszy niedoli, pardon – nadzwyczaj zadowolonych klientów komunikacji miejskiej, wypełnia codziennie rano tak szczelnie ten biedny autobusik, że jakakolwiek nowa twarz w towarzystwie wzbudza nagły atak agresji. Może dlatego, że jesteśmy jak rodzina, a rodzina broni swojego terytorium… Tak czy siak załóżmy, że nagle ¼ kierowców warszawskich przesiada się do autobusów. Zwisalibyśmy wtedy wszyscy z okien i dachów jak nasi indyjscy koledzy ze zdjęć w naszynal dżeografik.

Po trzecie primo, ohydne, obrzydliwie obłudne zdjęcia młodej, uśmiechniętej dziewczyny, jadącej spokojnie w słoneczne południe czystym i prawie pustym autobusem, dla tłumu wściekłych, śpiących, zgniecionych, kaszlących i zmokniętych pasażerów są jak czerwona płachta dla hiszpańskiego byka (nasze są chyba spokojniejsze…). Podejrzewam, że gdyby ktoś wynalazł metodę przechwytywania energii ze spojrzenia to jeden taki kurs wystarczyłby na napełnienie sporej rozmiarów bombki masowego rażenia. Ciekaw jestem, co by sobie pomyślał taki kierowca, który w chwilę po pozostawieniu samochodu na reklamowanym parkingu zostałby na tej naklejce rozsmarowany. Na drugi dzień wolałby już chyba stać w korku (ja bym wolał).

Tak więc akcja może i niegłupia, podobno wiele innych miast na świecie również takie rozwiązanie promuje, ale jak dla mnie to niezbyt przemyślana.
No i masz! Tak się rozpisałem, że mi autobus uciekł.
ZTM uczy... dyscypliny. Romanowi by się to hasło spodobało ;)

piątek, grudnia 15, 2006

Chameryka, zło absolutne.

Kiedyś można było liczyć na dziennikarzy, na ich rzetelność i obiektywizm.
Teraz to wszystko marionetki sterowane przez szarą sieć wrażych wywiadów lub inne złe moce z piekła rodem. Nie mogę się już doczekać kiedy Wielcy Bracia ich lojalne wojska wybawią nas z tej świeckiej i liberalnej matni. Oczekuję ostatecznego ciosu Armii Zbawienia, która poucina wredne łby kapitalistycznej hydry tolerancji. Pokażmy światu prawdę!

czwartek, grudnia 14, 2006

Gdzie jest Artur!?


Co się dzieje z moim ulubieńcem!? Pokładałem w nim takie nadzieje a on normalnie wziął i gdzieś się schował. Pozostało po nim tylko stare zdjęcie...
Hop hop! Arturku wróć do nas! Tęsknimy!

Apgrejd WuPe


Nigdy nie przepadałem za portalem Wirtualnej Polski.
Do wczoraj nie wiedziałem dlaczego, ale zobaczyłem ich nowy lejałt i już wiem, od poprzedniego mnie po prostu odrzucało wizualnie. Poprzedni bałagan zastąpiono na prawdę bardzo ładną i funkcjonalną stronką. Dostrzegłem jeszcze kilka niedociągnięć i niekonsekwencji na podstronach, ale to drobnica. W mojej opinii nowy wygląd tego portalu bije na głowę taką konkurencję jak gazeta czy onet. Moje gratulacje. Od dzisiaj będę tam zaglądał częściej.

czwartek, grudnia 07, 2006

Z motyką na Andrzejka

Wstając codziennie rano możemy być pewni, że rozrywek nam nie zabraknie. Każdego dnia mamy do wyboru coś nowego i kolorowego.
Jak nie faszyści to zboczeńcy, mordercy albo złodzieje.
Obserwując tak sobie spokojnie kolejne, pojawiające się jak grzyby po deszczu skandale, zastanawiam się czy któraś z afer ostatnich, powiedzmy trzech, lat została wyjaśniona? Bo ja, poza posadzeniem na siłę najmniej chyba w całej "swojej" sprawie winnego Rywina, to sobie żadnego sukcesu na tym polu nie przypominam. W sprawie przypadków molestowania seksualnego w szeregach leppera również nie spodziewam się ujrzeć sprawiedliwego finału. Owszem, możliwe że siupną Staśka. Może nawet pójdzie siedzieć, bo razem z Andrzejkiem mają już chyba po dwa wyroki w zawiasach (elita, psia mać!), ale to wszystko. Ani lepperowi, ani koalicji nic się nie stanie. Nie takie sprawy się tuszowało "ze śwagrem po pijaku"...
Po zamieceniu pod dywan sprawy korupcyjnych nagrań Reni nie mam już złudzeń co do hasła odnowy moralnej. Nic mnie już chyba nie zaskoczy.

To, co mnie jednak w tej sprawie naprawdę bulwersuje, to postawa innych posłanek, a w szczególności członkiń samomamony, które odruchowo powinny stanąć po stronie swojej koleżanki. W końcu tylko kobiety są w stanie w pełni zrozumieć tragedię wykorzystywanej i poniżanej samotnej matki bez dachu nad głową. Nie zakładam z góry, że Aneta jest niewinna i że nie mydli nam wszystkim oczu, to się jeszcze okaże, ale to nie o nią tak na prawdę w tym całym zamieszaniu chodzi. Kobiety, będąc przez wiele lat na marginesie życia politycznego, mają obecnie ogromne możliwości w walce o swoje prawa i kto jak kto, ale posłanki powinny w takich przypadkach zdecydowanie reagować i w jak najszerszym stopniu te możliwości wykorzystywać. W końcu są one w rządzie przedstawicielkami wszystkich polskich kobiet! Zamiast tego stają karnie murem za swoimi panami wtórując im w przerzucaniu winy na poszkodowaną, wysyłając ją do psychiatry, zarzucając świadome wykonywanie "najstarszego zawodu świata" i tym podobne. Z drugiej strony może nie powinienem się temu wszystkiemu dziwić. Może większość z nich jest w podobnej sytuacji i w cuglach trzymają je różne sprawy finansowe, łóżkowe albo przynajmniej ślepy fanatyzm.

Jakby jednak nie było, to wypowiedzi utrzymane w tonie przyzwolenia społecznego na sprawy molestowania seksualnego w ustach kobiet brzmią według mnie obrzydliwie. Jeśli polskie kobiety będą miały takich adwokatów w rządzie to ja im szczerze współczuję.

Powitajmy Antoniego

Cytując rodziców: "We wtorek, 5 grudnia, o 3:45 urodził się siłami natury i trochę mojej żony Antek. Waży lekko 4 180 g i mierzy 54 cm. Jest zdrowy i głodny." Ten przystojny mężczyzna to mój bratanek. Duma Piotra i Joanny. Gratulujemy rodzicom i cieszymy się razem z nimi.
Antek jak widać od razu się zorientował, że przyszedł na świat w kraju, w którym coś jest nie tak...

środa, grudnia 06, 2006

Hajd czy Dżekyl?

Zgaduj zgadula, która prawdziwa gębula?

Moja żona... kangurzyca :/

Wszystko się zgadza. Małżowinka jest kangurzycą.
Jak na prawdziwą kangurzycę przystało nosi w torbie nieprzebrane bogactwo szpargałów. Takiej kolekcji "niezbędnych" gadżetów nie powstydziliby się ani Makgajwer, ani Błond ani nawet Borewicz...



Sprawdź kim Ty jesteś...

wtorek, grudnia 05, 2006

Gniot Rajder


Jak zapewne wszyscy doskonale wiedzą, w życiu z czasem pojawiają się takie dni, których wieczór wysysa ze nas wszelkie chciecie i mamy normalnie ochotę się trochę powałkonić. W takie dni nawet lekka lektura jest zbyt wyczerpująca. Dla mnie takim dniem okazała się ostatnia niedziela. Około ósmej, po krótkiej szarpaninie z własnym organizmem, zarzuciłem wszelkie próby kreatywnego spędzenia wieczoru, sprawdziłem na necie program tiwi po czym z kubkiem gorącego erl greja udałem się do „salonu” z zamiarem rozkosznego uwalenia się przed telewizorem. Skuszony obietnicą obejrzenia „niezłego kina” cierpliwie czekałem na drugą część tomb raider’a…

No i się doczekałem. Nie wiem jak to delikatnie opisać... może tak: równie dennego filmu to już naprawdę dawno nie widziałem! W tym „dziele” nie ma chyba nic godnego polecenia. Historia, dialogi, gra aktorów, scenografia, no generalnie wszystko jest do bani. Tego filmidła nie ratuje nawet (umiarkowana moim zdaniem) uroda Andżeliny, która jest nienaturalnie wymuskana, wytapetowana, wyfryzowana i wystrojona. Moje rozżalenie jest tym większe, że odbiornik telewizyjny wiernym mym druhem nie jest, z rzadka do niego zaglądam, a w tym zaglądaniu najmniej miejsca zajmują filmy, więc jeśli już na jakiś się zdecyduję to chcę mieć z tego frajdę. A tak, zmarnowałem ponad dwie (z czego jedna to reklamy) godziny życia.

Przed rzeczonym seansem wyczytałem gdzieś, że sekłel jest lepszy od "jedynki". Jeśli to prawda, to dziękuję opatrzności za to, że podczas oglądania pierwszej części usnąłem po piętnastu minutach. Z takiej traumy mógłbym się już nie otrząsnąć.
A fuj, nie polecam.

piątek, grudnia 01, 2006

Jestem misiem

Małżowinka twierdziła tak odkąd pamiętam. Nie chciałem jej wierzyć, ale w głębi duszy też coś podejrzewałem. Teraz jestem już pewien. Jestem misiem!



Sprawdź kim Ty jesteś...