środa, grudnia 24, 2008

Życzenia Świąteczne




Wściekłych kłótni przy rodzinnym stole, zasypanych śniegiem parkingów, paskudnych konsekwencji nagannego obżarstwa, mszycy na choince, nietrafionych prezentów i nieudanych potraw - tego Wam na święta nie życzy Śnięty Mikołaj (z rodziną).

A życzy Wam za to... wszystkiego fajnego :)

A gu gu gaaa.

Zieeew.

piątek, grudnia 19, 2008

Sposób na kaczora

Przed zbliżającymi się obchodami rozpoczęcia nowego roku kalendarzowego interesującym tematem mogą być metody walki z kacem opracowane przez naszych braci w bólu z innych regionów świata. Zagadnienie to traktujemy oczywiście jedynie jako ciekawostkę gdyż osoby kulturalne, za które oczywiście się uważamy, spędzą ten wieczór na miłej dyspucie w oczytanym towarzystwie, spokojnych pląsach w rytmie blusa oraz skromnym acz wykwintnym posiłku. Dolegliwości dnia następnego właściwie nam nie grożą, gdyby jednak zaszły jakieś nieprzewidziane okoliczności, zaaranżowane przez wraże siły wywiadowcze (wszyscy wiemy jakie), z pomocą przychodzi Naszynal Dżeografik, który na tę okoliczność zebrał kilka ciekawych receptur.


Zestawienie to zwróciło moją uwagę głównie z powodu zamieszczenia w nim naszego narodowego specjału, ale po kolei - oto jak radzą sobie z "syndromem dnia następnego" mieszkańcy dalekich krain:
  • Niemcy - marynowany śledź zawinięty wokół korniszonka, czyli popularny rollmops - nie odważyłbym się chyba zaaplikować tego na rozedrgany żołądek...
  • Chiny - mocna zielona herbata - im to może pomaga, ale co oni tam piją, jakieś ryżowe cienkusze (korzystając z okazji chciałbym sprostować przekonanie panujące wśród mych rodaków o tym, że sake to ryżowa wódka - jest to tak na prawdę winko o maksymalnie 18 voltach)
  • Włochy - mocne, czarne espresso - żadne zaskoczenie bo makaroniarze stosują je chyba na wszystko i chociaż kawusia to rzecz zacna to w wersji sote jakoś mnie nie przekonuje
  • Rumunia - zupka z krowiego żołądka z warzywami, przyprawami, czosnkiem i śmietaną czyli po naszemu flaki (dziwi mnie tylko ta śmietana) - tak, to by mnie mogło uleczyć :)
  • USA - koktajl z soku pomidorowego, sosu Worcestershire, czarnego pieprzu i surowego żółtka - gdyby pominąć surowe jajko, które jak dla mnie jest dość ryzykowne, to byłoby to niczego sobie lekarstwo
  • Meksyk - sałatka z różnej maści skorupiaków w sosie z pomidorów, cytryny, cebuli i kolendry - po czymś takim to się dopiero zacznie prawdziwy "meksyk"
  • Holandia - piwo, po prostu duży zimny lager - lekarstwo proste i przemyślane, czy można chcieć czegoś więcej?
  • Japonia - bardzo słone marynowane śliwki (o.O), ewentualnie miso czyli warzywna zupka ze świeżymi mięczakami - brr, nie chciałbym leczyć kaca w Japonii...
  • Polska - zsiadłe mleko lub sok z kiszonych ogórków - metody wszystkim nam znane i sprawdzone, chociaż odradzałbym ich równoczesne stosowanie ;)
  • Rosja - gorąca sauna połączona z chłostaniem brzozowymi gałęziami - faktycznie metoda iście rosyjska - nie przeszło Ci? to masz tu jeszcze dziesięć batów i wracaj do środka na kolejne pół godziny (powtarzać do skutku)
  • BONUS - tego nie ma w zestawieniu, ale przypomniał mi się pewien wycinek z gazety, który na działce u dziadków wisiał na ścianie i intrygował mnie niezwykle odkąd tylko sięgam pamięcią; na tymże wycinku widniało zdjęcie szczura elegancko ujętego z profilu zwieńczone grubym czarnym napisem "Szczur leczy się wódką". Do dziś nie rozwikłałem zagadki tego przesłania więc jeśli ktoś z Was może mi w tym pomóc to będę dozgonnie wdzięczny.
Proszę bardzo, to już koniec i niech każdy wybierze coś dla siebie. Mnie osobiście najbardziej pomaga (chociaż oczywiście baaardzo rzadko mam okazję z tego korzystać ;P) solidne, ciepłe śniadanie plus gorąca herbata.

Na koniec coś z kategorii Tips'n'Tricks: aby kaca uniknąć lub zminimalizować jego skutki polecam przed położeniem się lulu wypić tyle niegazowanej wody ile tylko dacie radę. Wiem, że ciężko jest się do tego zmusić ale wierzcie mi - warto. Tę metodę sprzedał mi onegdaj Krzychu (dzięki stary) i z powodzeniem stosuję ją za każdym razem.

środa, grudnia 17, 2008

Potwór z Bagien

Było ciemno i parno. Wyrąbując sobie drogę wśród leśnej gęstwiny dwójka śmiałków niezdarnie przedzierała się przez niezbadane ostępy Czarnej Puszczy. Obezwładniający mrok otaczał ich ze wszystkich stron powodując dezorientację i potęgując strach. Gdy docierali na skraj mokradeł dzwoniąca w uszach nieznośna cisza ostrzegała o zagrożeniu, które wypędziło stąd wszelkie rozumne stworzenia. Zostały tu tylko chmary krwiożerczych komarów i kryjące się w błocie plugawe ropuchy.
Wśród lokalnej ludności krążyły o tej krainie opowieści, od których włosy jeżyły się na karku. Opowieści o grozie kryjącej się w duszących oparach bagniska. Opowieści o potworze czyhającym na tych, którzy byli na tyle głupi by zapuścić się na Jego teren.
Przed wkroczeniem na bagno towarzysze spojrzeli sobie głęboko w oczy. Wiedzieli, że mogą to być ich ostatnie chwile. Ścisnąwszy mocniej rękojeści oręża jednocześnie postawili pierwszy krok na grzęzawisku. Kamiennej ciszy nie zmącił żaden dźwięk. Nawet niestrudzone komary gdzieś zniknęły. Wojownik i czarodziejka poruszali się bardzo powoli, ostrożnie stawiając każdy krok aby nie zbudzić uśpionego zła. Ciężka mgła tłumiła ich kroki i szelest ubrań ocierających się o wysokie trawy. Krok za krokiem, grzęznąc nieraz po pas w śmierdzącej brei , zbliżali się wytrwale do przeciwległego krańca mokradeł. Gdy dostrzegli wyłaniającą się z mgły ścianę lasu ogarnęła ich euforia, którą z trudem tłumili. Wizja ta wlała w ich nieludzko umęczone ciała nową dawkę energii i rozjaśniła ściśnięte czarnym strachem myśli. Chcąc jak najszybciej dotrzeć do brzegu i opuścić to niegościnne miejsce zdwoili wysiłki nie zważając na ostrożność. Ta radość przyczyniła się do ich zguby. Nagle po prawej stronie usłyszeli pierwszy od kilku godzin dziwny, stłumiony dźwięk. Mimo panicznej chęci ucieczki zamarli w bezruchu a po plecach spłynął im lodowaty pot przerażenia. Po krótkiej lecz pełnej napięcia chwili ciszy rozległ się gwałtowny szelest, po którym nastąpiła seria mrożących krew w żyłach stęknięć, mlaskań i pochrumkiwań. Poczuli, że ich koniec jest już blisko.
- Słyszałaś to? Co to u licha było? – wyszeptał wojownik starając się przebić ciemność szeroko otwartymi ze strachu oczyma.
- Słyszałam, chyba Smok mu wypadł. – odparła spokojnie czarodziejka
- Smok?
- Tak, dasz mu?
- Ty masz bliżej…
- Ech, no dobra.
Małżowinka wygrzebała się spod cieplutkiej pościeli z mchu i poczłapała dać Smoka Potworowi z Bagien. Potwór mlasnął z zadowoleniem, chrumknął jeszcze kilka razy po czym z błogim wyrazem twarzy ponownie zapadł w sen. Małżowinka ucałowała czule jego słodki pyszczek i ospale wróciła do legowiska. Groza została uśpiona, lecz nie na długo – za jakąś godzinę nadejdzie pora karmienia…