wtorek, lutego 09, 2010

Telekupa

Sesja za pasem, ale skoro już się tak rozpisałem to pójdę za ciosem i spuszczę trochę żółci, która we mnie wezbrała.

Z niezrozumiałych powodów, moja ulubiona teściowa jest (a właściwie była, bo ta męczarnia szczęśliwie dobiegła do końca) wierną fanką serialu "Brzydula".
Ja telewizję oglądam właściwie tylko wtedy gdy jestem przyklejony do talerza, więc w porze obiadowej, gdy babunia odwiedzała wnusia, zmuszony byłem do śledzenia tej fenomenalnej noweli. Abstrahując już od durnowatej fabuły, to co mnie w niej najbardziej uwierało to poziom aktorskiego warsztatu, który w przypadku głównej bohaterki był obezwładniająco wręcz niski. Tytułowa brzydula w każdej scenie wyglądała jakby ktoś ją dopiero wybudził ze śpiączki i kazał się bez powodu uśmiechnąć. Gdyby kiedyś dostała do zagrania rolę ryby duszącej się na pomoście to zapewne wypadłaby rewelacyjnie. W każdym innym przypadku niestety nie. Wiarę w talenta i warsztat aktorów młodego pokolenia odzyskałem dopiero, gdy dowiedziałem się, że jest naturszczykiem.

Ale dość już o tym. Nie jest moją intencją wyżywanie się na kimś bez celu. Prywatnie panna Julia jest zapewne niezwykle sympatyczną i inteligentną osobą. Opuśćmy zatem na ten serial zasłonę milczenia - skoro już się skończył a ja przeżyłem to z czystym sumieniem można o nim zapomnieć. Świat znów stał się piękny.

Miesiące mijały w spokoju, aż tu nagle bęc, w oko wpadł mi niechcący krótki reportaż z uroczystości wręczenia Telekamer. Okazało się, że pannie Julii Kamińskiej, "odtwórczyni" głównej roli w powyższym serialu przyznano nagrodę w kategorii, o zgrozo... „Aktorka”!

Telekamera to oczywiście żadne wyróżnienie ale jakim cudem ona w ogóle otrzymała nominację?! I nie chodzi już nawet o to, że dostała tę statuetkę. Ależ proszę bardzo, na zdrowie.

Chodzi mi o tych co wybierali – o poziom i gusta polskiego widza oraz ustawiane komisje konkursowe.
Chodzi mi o te wszystkie zdolne aktorki, które nie pracują w samopromujacej się machinie TVN'u więc z definicji nie mają szans na takie wyróżnienia.
Chodzi mi o wartościowe programy, których prawie nikt nie ogląda ponieważ są za trudne w odbiorze, a do tego puszczane w nocy bo przyciągają zbyt mało reklamodawców (a puścić trzeba, bo wiadomo - misja).
Chodzi mi o publiczność Teatru Telewizji, która w prawie 40 milionowym kraju wystarczyłaby raptem do zaludnienia średniego miasta wojewódzkiego.
Chodzi mi o zdjęty niedawno z anteny program „Labolatorium” i wiele podobnych, skasowanych wcześniej.
Chodzi mi o kierunek, który my sami nadajemy mediom.

Czy naprawdę w telewizji rację bytu ma już tylko płytka rozrywka i tania sensacja? Czy naprawdę chcemy tylko krwi, cycków i wygłupów?

Jeśli tak, to proszę bardzo, głosujmy dalej na takie gnioty.

A na deser...

"Firmowy" wyraz twarzy panny Julii przypomniał mi krążące drzewiej po sieci zestawienie min sz. p. ministra Romana Giertycha:


Dostrzegam pewną analogię...


P.S. Dowiedziałem się właśnie, że serialowy partner brzyduli, sz. p. Filip Bobek, jest reklamowany przez swoją macierzystą stację jako "najprzystojniejszy polski aktor". Hy, hy, hy... no comments...

poniedziałek, lutego 08, 2010

A mnie się podoba

Tak to jest, że jak sobie człowiek do codziennego znoju dołoży jeszcze wychowywanie małych dzieci i łikendowe studiowanie, to już czasu i sił nie staje na takie fanaberie jak pisanie bloga. Przeczytałem jednak właśnie artykuł, który zmobilizował mnie do dokończenia posta czekającego w „draftach” od grudnia ’09.

Rzeczony artykuł, na stronie gazety Polska The Times, dotyczy typowo polskiego narzekactwa na logo EURO 2012 i częściowo pokrywa się z tym co i ja chciałem drzewiej przekazać. Na tym tle, w kilku miejscach będę więc nieco wtórny, ale nie chce mi się już zbytnio przerabiać tego co raz napisałem.

A więc tak.

Intencją moją jest aby, wbrew wszystkim malkontentom, wyrazić pochwałę dla zaprezentowanego niedawno (14.XII.2009) oficjalnego loga mistrzostw Europy w piłce nożnej EURO 2012. Jak już wszyscy wiemy, symbolem tym będzie kwiat z pączkiem z piłki oraz liśćmi w barwach narodowych organizatorów. Przekaz bardzo klarowny, symbolika pozytywna, kolorki sympatyczne – dla mnie bomba.

Szczerze mówiąc spodobał mi się on od pierwszego wejrzenia a gdy zobaczyłem animację objaśniającą jego pochodzenie stałem się z niego prawdziwie dumny (chociaż opracowali je portugalczycy).



Z tym większym zdziwieniem czytałem kolejne, coraz bardziej negatywne opinie krajowych internautów. Lud na różnych forach i w komentarzach pod artykułami artykułuje przemyślenia opisujące logo jako przerysowane, zniewieściałe, z nieodpowiednią kolorystyka i trącące Cepelią. Z żadną z tych opinii się nie zgadzam lub przynajmniej nie uważam za wadę.

Ale po kolei.

Czy logo EURO 2012 jest przerysowane? Nie sądzę.

Prawda – obrazek jest stosunkowo skomplikowany ale to, że nie składa się z modnych ostatnio kilku kostropatych maziajków jest tylko jego atutem. Dzięki takiemu zabiegowi jest wyraziste, rozpoznawalne i łatwo zapada w pamięć. Samo logo jak i użyta kolorystyka będą nie tylko ładnie wyglądały w spotach rozpoczynających transmisje telewizyjne ale również otwierają duże pole do popisu dla producentów przeróżnych gadżetów, na których przecież chcemy zarobić.

Dla porównania wystarczy spojrzeć na historię znaczków z poprzednich mistrzostw Europy. Według mnie ostatnie wygląda zdecydowanie najlepiej.



Albo logo bardziej na czasie - Vancouver 2010. Do zapomnienia na drugi dzień po zakończeniu olimpiady.



Czy logo EURO 2012 jest mało „męskie”? Nie sądzę.

"Nie ulega frekwencji", że piłka nożna to twarda męska gra, jednak samo wydarzenie jakim są mistrzostwa Europy ma o wiele szerszy charakter. Nie dość, że jest wspaniałym pretekstem do spędzenia czasu z rodziną i/lub przyjaciółmi to dzięki temu, że dotyczy wszystkich europejskich narodów, jest również niebywałą okazją do międzykulturowej integracji a więc wykracza daleko poza ramy samych rozgrywek sportowych.

A że kwiat w dzisiejszych czasach nie jest atrybutem męskości to też dobrze - przełamuje schematy i przypomina, że w naszej historii kwiaty (róże, lilie itp.) wielokrotnie stanowiły element np. herbów szlacheckich czy rycerskich emblematów. Jakoś nikt się ich wtedy nie wstydził. Ba, wielcy rębacze tamtych czasów byli z nich szczerze dumni.

Czy logo EURO 2012 ma nieodpowiednie kolory? Nie sądzę.

Marudy twierdzą, że powinno być odwrotnie – czerwony środek i biała obwódka. Według mnie to nielogiczne (nasuwa mi się analogia do białego orła na czerwonym tle) ale twórcy postanowili odeprzeć te zarzuty przedstawiając opinie specjalistów z zakresu heraldyki (z którymi konsultowali się w trakcie projektowania). Ciężko coś tutaj dodać bo i zarzut mocno naciągany.

Czy logo EURO 2012 trąci Cepelią? Owszem.

I bardzo dobrze. Dzięki temu nie jest bezpłciowe i wyraźnie zaznacza charakter obu narodów.

Użyta typografia przesuwa nas co prawda na wschód, czego się panicznie boimy, ale prawda jest jednak taka, że jako ostatni bastion "wschodu" mamy europie o wiele więcej do zaoferowania niż nieudolne udawanie „zachodu”.

Odcinanie się od naszego kulturowego i historycznego dorobku będę moim szanownym rodakom do znudzenia wytykał i za każdym razem potępiał. Zaakceptujmy to w końcu - Cepelia to my. Jesteśmy łowickimi wycinankami, kaszubskimi haftami i kurpiowskimi koronkami. Zróbmy atut z tego, że mamy ponad 1000 lat historii. Bądźmy dumni z tego kim jesteśmy. Wstyd mi za tych, którzy nie są.

Proszę Was, w czasie mistrzostw nośmy z dumą nasze barwy narodowe przeplatane wzorkami z Cepelii. Opowiadajmy przyjezdnym o sarmatach i słowiańskich wierzeniach. Zainteresujmy świat naszymi legendami i baśniami. Zaróbmy na gadżetach z szewczykiem Dratewką, smokiem wawelskim, Warsem i Sawą, panem Twardowskim i diabłem Borutą. Puśćmy w świat jak najwięcej polskości. Niech nas poznają i zapamiętają. Lepszej okazji od losu nie dostaniemy.