wtorek, stycznia 20, 2009

Stopy Kapitana Yody

Mimo, że ten styczniowy wieczór był wyjątkowo mroźny, to na czole Kapitana Yody skrzyły się liczne krople potu. Nie wiedzieć czemu w tym klimacie zawsze około godziny 20 robiło się parno i gorąco a nad rozgrzaną taflą zatoki zaczynały leniwie unosić się ledwo widoczne obłoczki pary.
Kapitan starł z ust odrobinę dziwnie gorzkiej morskiej piany po czym nieco przymrużył lewe oko. Wierna załoga "Beżowej Wanienki" wiedziała, że ten zwyczaj często poprzedza nieoczekiwane wydarzenia, wstrzymując więc oddech zamarli w nerwowym wyczekiwaniu.
Mijające sekundy ciągnęły się niczym minuty.
Na rufie ktoś nieznośnie fałszując zanucił nerwowo jakąś dziecięcą piosenkę.

Nagle dzielni marynarze poczuli narastające drżenie pokładu, wody zatoki lekko się wybrzuszyły po czym przed dziobem okrętu majestatycznie wynurzyły się ONE. Najpierw jedna, nieco z prawej po zawietrznej, po niej druga z lewej burty.
Zaskoczona załoga oniemiała lecz Kapitan miał wrażenie że gdzieś już je widział. Przyglądał im się przez chwilę z nieukrywaną fascynacją czując się tak, jakby powitał dawno niewidzianego przyjaciela. Wielkie, lśniące w zachodzącym słońcu obłe kształty przysłaniając nieboskłon przybliżyły się niebezpiecznie do pokładu nad którym na chwilę zawisły by po chwili odchylić się gwałtownie i runąć w otchłań oceanu, wzbijając przy tym ogromne fale, które z impetem uderzyły o pobliskie skały.

- Szmaty w dół, kotwicę rzuć! - Kapitan Yoda przerwał ciszę rzucając ostrym tonem rozkazy swym dzielnym piratom po czym założywszy ręce na plecach oddalił się do swej kajuty. Mimo że było to ich pierwsze tak bezpośrednie i świadome spotkanie wiedział że zobaczą się jeszcze nie raz…

---

- Tak Tomciu, to są twoje kochane stópki! – Małżowinka objaśniła synowi jego kolejne odkrycie całując mokre paluszki, którym Tomek po raz pierwszy przyglądał się z takim zaciekawieniem.

- Psia jucha, Tomeczku bardzo się cieszę, że zapoznałeś się ze swoimi stopami ale dlaczego musiałeś z tej okazji wylać połowę wody z wanienki? – skomentował Mistrz Muto tonem zwyczajowo zgorzkniałym, choć w tym akurat przypadku nieco wymuszonym.

- Bo my się tak cieszymy z odkrywania świata i w ogóle tiu tiu tiu tiu - zaćwierkała Małżowinka po czym skarciła męża wzrokiem, od którego bolą zęby, rośliny tracą liście a rzeki ścina lód.