piątek, czerwca 27, 2008

Kopacz

Kopnął mnie!
Oł jeeeeee!
Kopnął mnie!
Kopnął mnieeeeee!
Łazaaaaaa!
On tam na prawdę jest!
Pierwszy raz go poczułem!
Ale czadzioooorrr!

czwartek, czerwca 26, 2008

Cycaty, eee... cytaty :)

Poniżej kilka moich ólóbionych (Baranowski - Walczący z Bykami) cytatów:
  • Killing me softly with kill -9
  • Love is hate. War is peace. Windows is stable.
  • Badania opinii publicznej opierają się na fałszywej przesłance, że publiczność posiada opinię.
  • Ask not what you can do for your country. Ask what's for lunch. (Orson Welles)
  • Uroda * Rozum = Constans
  • Czas jest zawsze aktualny. (Slawomir Mrozek)
  • Dzięki Bogu jestem ateistą.
Głęboka prawda w kilku słowach. Takie europejskie haiku.
Drzewiej używałem ich jako opisów w GG, ale mi się znudziło.

wtorek, czerwca 17, 2008

Beenhakker musi zostać!

Jakże mnie to mierzi! Ta nasza narodowa, chroniczna potrzeba odwoływania ludzi z ich stanowisk. Każde niepowodzenie (a czasem nawet powodzenie, którego po prostu nie rozumiemy) jest pretekstem do pozbycia się jakiegoś delikwenta. Jakże ciężko jest się zmusić do wyciągnięcia wniosków z niepowodzenia, wprowadzania zmian i podjęcia kolejnej próby. Poderżnięcie gardła kozłowi ofiarnemu jest lekiem na całe zło. Lud żąda krwi.

Nasuwa mi się tutaj analogia do narodu irańskiego, którego błyskotliwie i z dystansem opisał Kapuściński w "Szachinszachu". Irańczycy cierpią bowiem na swego rodzaju społeczne zapętlenie, od wielu wieków powtarzając ten sam schemat, w którym totalitarna władza ciemięży biedny i zacofany lud, ten z kolei wytrzymuje to jakiś czas po czym się buntuje, władza zostaje obalona, rządy przejmują liderzy rewolucji i z czasem zaczynają powielać zachowania poprzednich tyranów, dręczyć coraz dotkliwiej rodaków, którzy oczywiście po pewnym czasie się buntują ... - i tak w kółko. Trup sciele się przy tym gęsto.

U nas nie jest to oczywiście zjawisko aż tak drastyczne ale schemat jest podobny - jeśli wystąpi gdzieś jakieś niepowodzenie należy odwołać rząd / burmistrza / wojewodę / zarząd / prezesa / trenera / ministra (niepotrzebne skreślić) po czym powołać na to stanowisko ludzi nowych i zaufanych ale niekoniecznie kompetentnych. Ważne, że swoich. Oni oczywiście z czasem również popełnią jakiś błąd więc pomimo tego, że tkwią w środku rozgrzebanej roboty to należy ich odwołać i powołać nowych, którzy bez mrugnięcia okiem wyrzucą do kosza pracę poprzedników, która przecież z definicji jest na wskroś zła, i rozrobią własne błotko ... - i tak w kółko.
W takim środowisku sukcesem stają się nie projekty przemyślane i dobre ale jakiekolwiek, byle zakończone.

Nie ukrywam, że piję dziś do reakcji mediów na naszą wczorajszą porażkę z Chorwacją. Pierwsze komentarze, jakże by inaczej, to że Leo powinien odejść (ankiety na portalach) a piłkarze są do bani i koniecznie trzeba dokonać "zmian kadrowych". Lud znów żąda głów. Najlepiej byłoby wszystkich odwołać i powołać nowych. Za którymś razem może się w końcu uda.
Najrozsądniej w tym wszystkim, na szczęście, odnajdują się kibice, którzy na nachalne pytania żądnych skandalu dziennikarzyn odpowiadali, że wystąpienie na Euro 2008 to i tak sukces, że graliśmy dobrze ale do poziomu innych drużyn po prostu nam jeszcze trochę brakuje, że następnym razem będzie lepiej tylko trzeba się do tego bardziej przyłożyć itp.

Osobiście opowiadam się po stronie niewielu głosów, które są dla naszej reprezentacji przychylne. Ja te mistrzostwa naprawdę traktuję jako spory sukces a trenerowi jestem wdzięczny za reanimację polskiego futbolu i pierwszy w historii awans do Euro. Wbrew wszystkim malkontentom powtórzę hasło z tytułu tego posta - Beenhakker musi zostać!
Z trzech powodów:
  • po pierwsze jest bardzo dobrym i doświadczonym trenerem
  • po drugie zespół jest o wiele bardziej efektywny gdy jest zgrany a takich relacji nie buduje się w miesiąc (nawet dream team'y tworzone ad hoc rzadko się sprawdzają)
  • po trzecie nie jest Polakiem więc nie jest ubabrany w to nasze futbolowe bajoro, w którym fermentują różne śmierdzące układy, łapówkarstwo i kolesiostwo.
Nie zmienia to jednak faktu, że na boisku ewidentnie nie daliśmy z siebie wszystkiego. Po meczach eliminacyjnych widać było, że stać nas na o wiele więcej. Odnoszę wrażenie, że od samego początku w wygraną wierzyli tylko kibice.
Potrzeba mądrych zmian jest więc przy tym oczywista.

Zdjęcie pochodzi z serwisu Wiadomości24.

piątek, czerwca 13, 2008

Muto Reaktywacja: Powrót Doktora Uesgie

Wiem, wiem - od ostatniego posta minęły już ponad dwa miesiące. Mam jednak świetne wytłumaczenie: strasznie mi się nie chciało :) Przesyt spowodował, że musiałem chyba trochę odpocząć. Na szczęście zaczyna mi już przechodzić.
Nazbierało się jednak przez ten czas trochę pomysłów, które będę sukcesywnie uzupełniał.
Poza tym, a właściwie przede wszystkim, mam niebanalny powód aby powrócić do czynnego blogowania. Stanęliśmy mianowicie z Małżowinką przed sytuacją, która ponad półtora roku temu stała się powodem do powstania niniejszego pamiętnika.

Otóż jakieś 24 tygodnie temu daliśmy matce naturze kolejną szansę na obdarowanie nas potomstwem. Po ostatnich niepowodzeniach nie podchodzimy już do tego tematu tak spontanicznie jak ostatnio więc i z ogłoszeniem tego szczęśliwego faktu zwlekaliśmy dość długo. Wszystko dlatego, że chcieliśmy się upewnić, że tym razem wszystko jest w porządku. Oczywiście takiej pewności nie będziemy mieć aż do narodzin ale wszystko wskazuje na to że dzieciaczek jest zdrów. Trzymajcie więc kciuki razem z nami.

"Rety, ale ptaszysko!" - tekst Doktora Uesgie - bezcenny!

Co więcej, żadnych wątpliwości nie można już mieć w kwestii zachowania ciągłości rodu - szykujemy się na nowego mężczyznę w domu! Może to tylko przypadek, a może istnieje pomiędzy ojcem a synem jakaś magiczna więź, ale tym razem od samego początku przekonany byłem o płci dzieciaczka. Fakt ten kilka dni temu ostatecznie potwierdził Doktor Uesgie, ukazując nam na ekranie swojego centrum dowodzenia niepodważalny dowód, który z nieukrywaną dumą prezentuję Wam na powyższym zdjęciu. Dla ułatwienia dodam, że Ptaszysko, jak "go" nazwał doktorek, znajduje się w centralnym miejscu fotki pomiędzy dwoma pośladkami. To trochę tak jakbyśmy podglądali od spodu bobasa siedzącego na szklanym stole.

Spoczywa na mnie więc pewne nadzwyczaj istotne zadanie: muszę koniecznie zrobić przegląd rynku kolejek elektrycznych, torów wyścigowych, zdalnie sterowanych pojazdów latająco-pływająco-jeżdżących, konsol gier telewizyjnych, narzędzi do majsterkowania, latawców, małych artykułów wędkarskich, namiotów rodzinnych, klocków lego, piłek nożnych i dziecięcych akcesoriów sportowych, zabawek z gwiezdnych wojen i władcy pierścieni, rowerków i całej masy innych nadzwyczaj interesujących spraw. Uff, trochę tego jest ale przecież nie mogę się, tfu! - dziecka oczywisćie, ograniczać :)