czwartek, marca 29, 2007

Czysta

No i poszly my na 300.
Szczerze mówiąc spodziewałem się zapierającego dech w piersiach zachwytu a wyniosłem z kina "zaledwie" znaczne zadowolenie. W mojej opinii film ten ma wiele zalet ale i kilka wkurzających minusów. Niewątpliwie największym plusem jest realizacja. Obraz i dźwięk (zazwyczaj) wgniatają w fotel. Nie ma co się czarować, dzieło to powstało po to aby dać upust fantazji grafików. Wiele skrinszotów z pola walki mogłoby spokojnie być sprzedawanych jako fantastyczne obrazy.

Jeśli chodzi o fabułę to generalnie film można by streścić w jednym zdaniu: kilkuset przystojnych twardzieli daje ostro popalić paru tysiącom pokręconych cipciaków. I o ile samo dawanie im łupnia zrealizowane jest wyśmienicie to wplatane tu i ówdzie śladowe ilości tejże fabuły (bo przecież jakaś być musi) są wyjątkowo niemrawe i niepotrzebnie zwalniają tempo. Gdyby zamienić scenki rodzajowe na drugie tyle efekciarskiego naparzania to siedziałbym z koparą na kolanach do ostatniego napisu końcowego, tyle że wtedy cała historia nie miała by "sensu".
Poza tym mordobicie to jest dość brutalne, więc osoby wrażliwe na siekanie, dźganie i odrąbywanie członków wszelakich większość seansu spędzą raczej z zamkniętymi oczyma.
Podsumowując: film na pewno warto zobaczyć, najlepiej w kinie.
W teście "kupię/nie kupię" wystawiam mu notę pozytywną. Jest to ten rodzaj filmu, który mogę wielokrotnie oglądać dla samej przyjemności delektowania się obrazem.

Brak komentarzy: