wtorek, października 02, 2007

Usiądźmy i porozmawiajmy

Po dłuższej, prawie miesięcznej przerwie wracam do PiSania, tfu! blogowania.
Przegrzebałem się w końcu szczęśliwie przez kompletny domowy remanent i rozrzucając szuflą gdzie popadnie różne papierzyska i ciuszyska wykopałem wąską ścieżkę do kompa. Przez ten czas nazbierało się trochę pomysłów i ciekawostek w wyniku czego na edycję i publikację czeka w draftach dwanaście postów. Na rozgrzewkę zacznę dziś jednak od nader gorącego tematu, który wyludnił wczoraj wieczorem miejskie skwery i ulice skuteczniej niż skoki Adasia czy występy naszej reprezentacji w gałę.
Mowa oczywiście o wczorajszym spotkaniu Olka z Jarkiem, które zupełnie niesłusznie nazwane zostało debatą. Spotkanie w takiej formie ma na celu omówienie wielu możliwych rozwiązań jakiegoś zagadnienia (jednego lub wielu), natomiast wczoraj byliśmy świadkiem... sam nie wiem czego.
Na pewno nie była to merytoryczna dyskusja, bo zaproszeni klepali te same puste frazesy, od których wszystkich już mdli i żółć zalewa. Z resztą odnoszę wrażenie, że była to formuła zamierzona, bo goście mieli śmiesznie mało czasu na odpowiedź co z góry przekreślało realizację podstawowej funkcji debaty. Czasem dłużej trwało zadawanie pytań, które notabene były wyjątkowo źle dobrane, zagmatwane i tendencyjne.
Na pewno nikomu nie zależało na tym aby przedstawić rozwiązania dla najbardziej palących problemów. Nikomu nawet to chyba nie przyszło do głowy, bo przecież nie do tego służą "debaty".
Na pewno grono zaproszonych nie było wystarczające aby podjąć próbę spojrzenia na podstawowe problemy z możliwie wielu perspektyw, bo przecież nie do tego służą "debaty". I tak wiadomo, że każda cudza perspektywa jeśli nie jest wroga to przynajmniej głupia i niesłuszna. To oczywista oczywistość.
Na pewno nie była to rozmowa o przyszłości Polski lecz po raz kolejny wyławiano ekskrementy z tej samej ciemnej i lepkiej szaro-brązowej breji przeszłości, bo przecież nie do tego służą "debaty".
Żeby chociaż była to sprawna agitacja na rzecz własnych ugrupowań.
A co to było?
Dno.

Na pocieszenie (również trochę sam sobie) dodam, że kolejne wpisy planuję bardziej składne i optymistyczne ;)

Brak komentarzy: