Powziąłem jakiś czas temu mocne postanowienie, że na czas bliżej nieokreślony powstrzymuję się z komentowaniem wydarzeń ze świata polityki. Wynika to z tego, że debata i kultura polityczna w naszym pięknym kraju powoli osiąga poziom przydennego mułu w związku z czym zaczyna śmierdzieć zgnilizną i przestaje zasługiwać na czyjkolwiek komentarz.
Od powyższego postanowienia zrobię dziś jednak malutki wyjątek. Ostatnie przepełnione miłością i życzliwością słowa pana Rydzyka oraz chwytające za serce i wyciskające łzy wzruszenia, płomienne przemówienie pana Jarosława na Jasnej Górze przypomniały mi pewien rysunek autorstwa Pana Marka Raczkowskiego, zamieszczony swego czasu w Przekroju numer 19/2007.
Już miałem napisać "... pewien satyryczny rysunek..." ale z czasem wydaje mi się on coraz mniej śmieszny a coraz bardziej prawdziwy i przez to straszny.
W tekście jest co prawda mowa o ateistach, ale myślę że taki światopogląd jest cechą ludzi, którzy generalnie nienawidzą wszystkich innych od siebie, albo tych których aktualny szaman plemienia wyznaczy jako wrogów śmiertelnych. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest to, że największa nienawiść przystrojona jest w religijne fatałaszki. Czynienie zła usprawiedliwiane jest dobrem. Ale czemu tu się dziwić, tak było od wieków, jest teraz i będzie pewnie zawsze.
A oto rysunek:
2 komentarze:
Dlatego są różni katolicy - tacy jak ja i moja rodzina nie będący fanatykami i ludźmi skupionymi wokół ojca-dyktatora, tylko normalnymi katolikami.
Natomiast mi się wydaje - wiem, że mam 16 lat i jestem szczylem co gówno widział - że to już zakrawa na sekte i ci ludzie w boga nie wierzą, tylko w rydzyka.
true true...
Prześlij komentarz