środa, lipca 04, 2007

Japońskie zaparcie

Zawsze podziwiałem ludzi pokroju buddyjskich mnichów, którzy drwiąc sobie z doczesności życia przez wiele lat usypują cierpliwie przepiękne, kolorowe mandale tylko po to żeby po ukończeniu swojego dzieła rozbebrolić je kilkoma zgrabnymi ruchami mietły.

Poniższa "miniaturka" mysje Hiroyasu Imura z Japonii ma z powyzszym przykładem sporo wspólnego. Co prawda nie sądzę aby autor zamierzał tę budowlę zniszczyć (chociaż z nimi to nigdy nic nie wiadomo...), ale wykazał się niepojętą dla przeciętnego europejczyka cierpliwością. Przez 19 lat (!), cegiełka po cegiełce, precyzyjnie i uparcie rekonstruował w miniaturze zamek Himeji.

Osobiście uwielbiam dłubać przy różnych modelach, dioramach czy figurkach do bitewniaków. Zdarzyło mi się kilkakrotnie spędzić nad jakimś modelem kilka tygodni, ale poświęcić 1/3 dorosłego życia na takie hobby to nie w kij pierdział. Szacuneczek dla Pana Imury. Więcej zdjęć tego przedsięwzięcia można zobaczyć na pełnej uroczych krzaczków japońskiej stronie Indivision.

Generalnie muszę powiedzieć, że zmagazynowałem już dość spore pokłady sympatii dla kultury wschodu. Wiele rzeczy mnie szokuje, z wieloma się nie zgadzam ale jeszcze więcej mnie ciekawi, a nawet fascynuje. Szczerze mówiąc wolałbym na wymarzone wakacje wybrać się do takich np. Chin niż do zadeptanych przez pierdzących niemieckich emerytów różnych Egiptów, Majorek czy Tunezji. Zapakuję kiedyś do plecaka Dziubka, aparat oraz kartę kredytową i tam pojedziemy. Ale jeszcze nie w tym roku. Jak co roku...

Brak komentarzy: