wtorek, czerwca 26, 2007

Rumianek zdrowy jest on

I tak oto wybrawszy się z wesołą gromadką nad jezioro Zdworskie Mistrz Muto zażył lenistwa totalnego. Ambitne plany aktywnego spędzenia kilku wolnych dni skończyły się powszechnym byczeniem, grylowym obżarstwem oraz piwnym opilstwem. Wybierając się w podróż w nieznane zaopatrzeni byliśmy w piłkę do siaty, kąpielówki oraz rakietki do badmintona, lecz nagłe odłączenie od telefonów komórkowych (zasięg znaleźliśmy na szczęście tylko w dwóch miejscach), telewizorów, komputerów, hipermarketów i wielkomiejskiego zgiełku spowodował u nas totalną ochotę robienia nic. Pierwszego dnia, bardziej z poczucia obowiązku niż z potrzeby ducha, poczłapaliśmy niemrawo na spacer, na którym spotkaliśmy rodzinkę bardzo przyjaźnie nastawionych rumianków. Drugiego dnia nadludzkim wysiłkiem woli zanurzyliśmy nasze blade cielska w jeziorowych odmętach, w których to pławiliśmy się przez ciągnące się nieznośnie jak telenowela lodowate piętnaście minut. Odpowiedzialnością za taki przebieg spraw obarczamy oczywiście pogodę, która na złość telewizyjnym prognozom zaatakowała nas pięknym słońcem, odbierając resztki sił witalnych. Jedynie wieczorne chłody pozwoliły nam na odrobinę aktywności umysłowej, wywołując nagłą potrzebę dogłębnej analizy praw rządzących światem. Ciekawe, że potrzeba ta drastycznie malała zazwyczaj około 3 nad ranem, wraz z wyczerpywaniem się, bardzo przezornie uprzednio zmagazynowanych, zapasów płynów wszelakich.

zdworski rumianek z rodziną

Z rumiankowej fotografii wyszła mi zupełnie niespodziewanie całkiem zgrabna tapetka. Jeśli ktoś miałby ochotę pobrać to silwuple.

Brak komentarzy: