piątek, kwietnia 27, 2007

Wiślane kłopotki

Dziwi mnie, i zapewne innych mieszkańców stolicy również, że nikomu do tej pory nie udało się wykorzystać ogromnego, i póki co wylegującego się leniwie w wiosennym słońcu, potencjału warszawskiego odcinka Wisły. Miejsce to aż się prosi o inwestycje. Wzorem wielu polskich i światowych miast nasze nabrzeże mogłoby tętnić wszelkimi formami życia towarzyskiego.
Do niedawna miałem za złe zarządowi miasta, że się tą sprawą nie zajął, ale w zeszły łikend, śmigając bicyklem wzdłuż wybrzeża zrozumiałem jak niesprawiedliwa i krzywdząca była to postawa.
Prawdziwą przyczyną zaniechania prac nad tym projektem jest jakiś tajemniczy, wredny i ewidentnie antypolski układ! Nie lękam się Wam tego objawić albowiem Prawda (i Moc) jest zemną! Zebrałem niepodważalne i namacalne dowody wrażej działalności! Jeden z nich zamieściłem na powyższym zdjęciu. Rodacy! Sąsiedzi! Ktoś nam wciąż rzuca kłody pod nogi!

Ale żeby nie było, że nikt i nigdy nie próbował...
Kilka lat temu fatalnie przygotowana i zorganizowana próba zagospodarowania lewego brzegu Wisły zakończyła się wyhodowaniem na różowej warszawskiej pupci wielkiego, ropiejącego bandziorstwem wrzodu. Na szczęście Mamusia Natura zajęła się tym problemem, wyręczając przy okazji nieporadne władze miasta, i zmyła plugastwo potężną falą powodziową. Hej!

Brak komentarzy: