Wracając jednak do filmu to muszę przyznać, że miło mnie zaskoczył. Nie kolorowym efekciarstwem, do którego przyzwyczaił nas reżyser "Indjany Dżołnsa", "Bliskich spotkań...", "Szczęk", "Wojny Światów", "Raportu mniejszości", "Parku Jurajskiego" i wielu innych, ale właśnie fajną, nietypową i zgrabnie zagraną, ciepłą historią. Szczerze mówiąc film ten dał nam więcej uśmiechu i wzruszeń niż niejeden "hjugrant" czy któraś z taśmowo produkowanych w holiłud durnowatych komedyjek. Owszem, jest to komedia miłosna, więc gatunek z założenia niezbyt wyszukany i dla Spilberga do tej pory raczej obcy, ale zrealizowana na naprawdę porządnym poziomie. Do tego pozostawia po sobie możliwość lekkiej refleksji na temat przyjaźni, godności, honoru oraz szacunku i miłości do rodziców. Zwraca również uwagę na to, aby nie oceniać nikogo po pozorach powierzchowności.Film ten ma jeszcze jeden wielki plus: obok Tomka Henksa, który po "Kast ełej", "Foreście Gampie", "Szeregowcu Rajanie" czy "Terminalu" właśnie, zaczyna być jednym z moich ulubionych aktorów (tudzież ólóbionych jak pisał/rysował kiedyś Tadek Baranowski), gra w nim Zetka (jea!) - wróg numer 2 mojej szanownej Małżonki ;)
Generalnie fajny film, może jeszcze kiedyś wypożyczę, ale raczej nie kupię.
3 komentarze:
moge ci go wypozyczyc.
ps. a kto jest wrogiem #1
Napiszę to po cichu, bo strach trochę jest - wrogiem namber łan jest Charlize Theron.
Oj tak, Zetka wymiata, nie ma co. A Hanksa również bardzo lubię i cenię :)
Prześlij komentarz