poniedziałek, listopada 27, 2006

I po sprawie

No i proszę, w wawie zapanował gronkowiec. Czy to dobrze czy źle, ciężko w tej chwili ocenić. Nie będę ukrywał, że te wybory przebiegły po mojej myśli. Trochę to dziwne uczucie, bo przywykłem już do tego, że polska scena polityczna zmierza w odmiennym niż bym sobie tego życzył kierunku. Mimo wszystko moje zadowolenie pełnym być nie może, gdyż w sumie to nawet trochę polubiłem Kazimierza Krzywoustego i mam, jak to się mówiło w liceum, wąty*. Nie będę się porywał na ocenę kompetencji obu kandydatów, bo podejrzewam, że i tak niewielu moich rodaków się tej kwestii przyjrzało, ale pozwolę sobie wysunąć śmiałą tezę, że gdyby Marionetkiewicz startował z ramienia platformy to wygrałby w cuglach już w pierwszej turze. Poza tym cieszy mnie sromotna klęska lpr’u i samomamony (szkoleniowo ich pisiaki wycyckały) i pozytywnie zaskakuje w miarę dobry wynik nieśmiertelnego psl’u.

Nie jestem za to zaskoczony postawą pisuarów, którzy jak zwykle upatrują w tym wydarzeniu ogólnopolski spisek o charakterze przestępczo-wrogo-komunistycznie-straszliwym. Znamienne jest zresztą dla tego ugrupowania, że zupełnie nie radzi sobie z krytyką, którą przeważnie określa jako „atak”, co z kolei świetnie wpisuje się w obraz partii walczącej ze wszystkimi na około. Sam Wielki Brat Jarosław rzekł był wczoraj:

„Mamy z jednej strony PiS, a z drugiej strony sojusz PO-SLD. I mamy byłego prezydenta pana Kwaśniewskiego znów na pierwszej linii. Wraca stare! I temu musimy się przeciwstawić!”

Rajuśku! Toż to już jest jakaś mania prześladowcza!
Poza tym pisuary chyba mocno przeceniają rolę słingującego duetu Borowski & Kwaśniewski Band. Czy naprawdę nie przychodzi im do głowy, że wyborcy lewicy wcale nie przeszli na stronę PO, tylko zagłosowali PRZECIWKO PIS?! Poza tym, szczerze mówiąc, posiadając swój „rozum”, przemyślenia i przekonania to to całe „popieranie” Borowskiego, Kwaśniewskiego czy kogokolwiek innego dynda mi elegancko kalafiorem i będę głosował tak ja mi się podoba.
Tych dwóch panów to dla mnie żadne guru. Moim zdaniem zakuta konserwa po prostu nie pasuje do obrazu dzisiejszego świata. Na tle globalnej wioski wygląda jak taki dziwaczny, zarośnięty skansen, po którym przechadzają się smutne, szare postaci ze złym wzrokiem. Chociaż trzeba przyznać, że nadmiernie rozbuchany liberalizm też nie jest najlepszy, ale to już temat na dłuższą dysputę.


Tak czy siak Kazik ma teraz problem z robotą. Pewnie zostanie w stolnicy, bo przecież zarzekał się przed wyborami, że on to taki prawie warszawiak, że miłuje on ci to miasto okrutnie. Do Gorzowa też mu nie śpieszno bo tam lewica wygrała (he he he) i z otwartymi ramionami to oni na niego raczej nie czekają ;) Ale nie bój nic! Kaczyniaki na pewno ci coś byczego wyrychtują.

P.S. Dopiero zauważyłem pewną prawidłowość: wielka trójca liderów PO eksponuje osobliwe wady wymowy… Jak dla mnie to kolejny powód, dla którego Kazik powinien do nich dołączyć ;)


* nie wiem czy ten skrót jest wciąż używany, więc dla tych, którzy nie chodzili w tym samym co ja czasie do liceum śpieszę wyjaśnić, że „wąty” to skrót od „wątpliwości”. Coś jak „nara” od „na razie” czy „spoko” od „spokojnie”.

Brak komentarzy: