piątek, lipca 30, 2010

Lipcowe grzanie

Gdyby jeszcze kilka dni temu ktoś mi zaproponował abym w środku lata całą drogę z roboty do domu przejechał na włączonym na maksa ogrzewaniu to bym się z politowaniem popukał w łepetynę. Ot palnął gafę, niegroźny gupek. A jednak dokonałem tego wyczynu i to z nieukrywaną przyjemnością. A było to tak...

Z nadejściem lata, słusznie nielubiany przez sąsiadów Pan Wirus postanowił wybrać się z małżonką Bakterią na wakacje. Długo szukał oferty spełniającej jego wyszukany gust by w końcu trafić na miejsce wręcz idealne - na mnie. Problem polegał jednak na tym, że ja wcale nie miałem ochoty go gościć.
Wykorzystując chwilę mojej nieuwagi to wywrotowe małżeństwo zagnieździło się w czeluściach mego pięknie ukształtowanego ciałka i czekało. Przez kilka dni nic się nie działo. Wirus siedział w krzaczorach pod bramą główną i wyczekiwał okazji do wślizgnięcia się do środka. Póki było gorąco straże pilnie strzegły wejścia lecz z nadejściem aury nieco chłodniejszej niefrasobliwie opóściły posterunek i pobiegły po sweterki. Na ten właśnie moment czekał Pan Wirus. Kilka zwinnych susów i oboje znaleźli się w środku. Walizy rzucili w kąt i bez zbędnej zwłoki przystąpili do imprezowania. Nieproszony gość znany był ze swej witalności więc już kilka godzin później wokół rodziców biegała rozwrzeszczana gromadka potomstwa. Nietrudno jest się domyślić, że mój ośrodek wypoczynkowy nie był przygotowany na tak wielu wymagających gości. Spowodowało to zakłócenie pracy systemu ogrzewania (temperatura wzrosła do 38C), zapchanie systemu wentylacji (kaszel) i zanieczyszczenie głównych ujęć wody (ból mięśni). Teraz domyślam się z czym mają do czynienia właściciele nadbałyckich kurortów...
W takim stanie zakończyłem pracowity dzień u mego chlebodawcy i udałem w kierunku domostwa. Nagłe zwiększenie różnicy temperatur z otoczeniem wywołało u mnie irracjonalne uczucie chłodu i serię niekontrolowanych wstrząsów, więc pomimo prawie 30C w cieniu ogrzewanie rozkręciłem na maksa. Dojeżdżając do domu miałem w kabinie chyba z 50 stopni. Było baaardzo przyjemnie...

Brak komentarzy: